Wkrótce nadejdą bracia

Film opiera się na sztuce autorstwa Janusza Krasińskiego za wystawienie, której na deskach warszawskiego Teatru Ateneum  odpowiedzialny był Kazimierz Kutz. W filmie znaleźć można liczne nawiązania do motywów stale obecnych w jego dziełach. Jest to dzieło tragiczne i mroczne, dające poczucie osaczenia. Jest to zasługą autora zdjęć, Wiesława Zdorta. Niestety, obecny w scenariuszu teatr absurdu nie udało się przenieść na srebrny ekran. Skutkiem tego jest wrażenie jakoby film był miejscami pozbawiony atmosfery napięcia i niepewności.

Sam Kutz w 1985 roku mówił:

Cała historia rozgrywa się między kobietą i mężczyzną, którzy znaleźli się sami pod jednym dachem. Mężczyzna jest wykonawcą wyroków z konspiracji, przybył z konkretnym zamiarem, lecz także z myślą o odrzuceniu przeszłości. Ona ma również powody, by unikać ludzi. Żyje ze świadomością, że przyjdzie ktoś, kto ją zabije. Oboje znajdują się w pułapce, w nieustannym stanie zagrożenia.

W  1986 roku reżyser dodał:

Najbardziej w tej sztuce zainteresowała mnie główna postać, bohater, który po wojnie na skutek zmiany sytuacji – już po amnestii, a był to dla Polaków czas silnego rozdarcia – odrzuca niedawne porachunki, mimo że w ten sposób sam stawia się w niebezpiecznej i jak się potem okazuje – ostatecznej sytuacji. To mi się wydało najciekawsze, aktualne w swoim brzmieniu.

Oto jakie zdanie na temat tego filmu mieli inni:

Zbyt wiele w tym filmie chłodu, dystansu, uniemożliwiającego emocjonalną identyfikację z rzeczywistością ekranową.
Janusz Wróblewski (1986)

W konsekwencji film jest o czymś innym: o strachu.
Bożena Janicka (1986)

Trzeba podkreślić, że od dawna w kinie polskim nie oglądaliśmy filmu o tak zagęszczonym, a jednocześnie jednorodnym klimacie.
Henryk Tronowicz (1986)