Linia

Po paruletniej przerwie Kutz powrócił nie tylko jako reżyser, ale także jako szef katowickiego Zespołu Filmowego „Silesia”. Jednak tym razem spróbował on swoich sił w przedstawieniu społeczeństwa w czasach Edwarda Gierka. Kanwę scenariusza stanowiła książka autorstwa Jerzego Wawrzaka. Opowiadała ona o pewnym sekretarzu partii komunistycznej w mieście powiatowym. Dla Kutza była to idealna okazja do ponownego ukazania prowincjonalnej Polski. Jednak teraz portretowanie społeczeństwa przybrało bardziej publicystyczny wydźwięk. Niestety, skutkiem tego jest to, że najbardziej interesujące aspekty poruszane są w rozmowach, przez co historia staje się bezbarwna. Zamiary reżysera z pewnością były dobre i interesujące, jednak skończyło się wyłącznie na dobrych chęciach. Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że inaczej realizowany film zapewne nie znalazł by uznania, biorąc pod uwagę tematykę filmu i termin jego realizacji.

Kutz mówił o filmie:

Ponieważ akcja działa się w środowisku partyjnym, uznano, że jest to film o partii. W mojej postawie nie było wtedy koniunktury. „Linia” była dzieckiem kompromisu w innej sprawie. Gdybym nie podjął się tego filmu, nie powstałoby „Sanatorium pod klepsydrą” Hasa, dziś wydaje się to nieistotne i nawet mało wiarygodne, ale tak było; zawsze miałem skłonności do altruizmu i wcale się tamtej sprawy nie wstydzę. Nieraz zajmowałem taką postawę prowadząc w Katowicach zespół filmowy i uważałem, że jest to dobra cecha na takim stanowisku.

Inni o filmie pisali tak:

Kutz rzucił swym filmem wyzwanie, które trzeba podjąć.
Janusz Skwara (1975)

Z filmu wynika mniej ni więcej, że ludzie na partyjnych stanowiskach, mimo swych wad i błędów, chcą dobrze, tylko w zbudowaniu porządku i dobrobytu przeszkadzają im paskudni obywatele.
Elżbieta Baniewicz (1994)

Niemniej „Linia „jest filmem, który ogląda się z zainteresowaniem (tym gorzej).
Zygmunt Kałużyński (1975)